piątek, 25 kwietnia 2014

"W pierścieniu ognia" Suzanne Collins

Witajcie !!!

Dziś recenzja książki, która czekała długo aż zacznę ją czytać. Wydaje mi się, że czasami trzeba tak odwlekać to i akcja szybciej wchodzi. Właśnie tak było w moim przypadku. Wciągnęła mnie na całego tak, że równolegle jak czytałam to i oglądałam film.


Suzanne Collins, W pierścieniu ognia,   Media Rodzina 2009,  359 s





Druga część serii o niezwyciężonej Katniss, która igra z ogniem. A w części drugiej igra z nim bardziej. 
Po zwycięstwie w Głodowych Igrzyskach na ich bohaterów czeka tournée po wszystkich 12 Dystryktach w Paanem. Katniss i Peeta ruszają w podróż, na której muszą w okazalszy sposób udowodnić swoją miłość. 
Inaczej prezydent Snow dobierze się Katniss do skóry. 

W tej części ponownie jesteśmy świadkami corocznego Turnieju, tym razem jego „wyjątkowość” stanowi 75 rocznica istnienia. Główny organizator Igrzysk zmienia zasady „naboru” uczestników. Na arenie do walki staną dotychczasowi zwycięzcy. Jedna kobieta i jeden mężczyzna z każdego Dystryktu. I takim sposobem nasi bohaterowie po raz kolejny uczestniczą w tym wyzwaniu. Jednak nie skończy się jak w części poprzedniej. Proponuje abyście doczytali sami.

Bogata w opisy powieść stwarza, ze możemy być niczym jak uczestnicy tej książki. Zawsze wychodzę naprzeciw książką, które oprócz pustych dialogów, zawierają coś więcej. Tutaj autorka wykorzystała swoje „lekkie pióro” w opisie zarówno zdarzeń, miejsc, krajobrazów. Choć muszę przyznać, że same dialogi niekiedy czynią książkę ciekawszą, chodzi mi o zadziorność oraz logiczność. A jeśli o logikę chodzi to również autorka nie ma problemów w budowaniu akcji, w lekkim przechodzeniu z jednego wydarzenia do drugiego. Za sprawą tych wszystkich elementów bardzo przyjemnie, ale też długo czytało mi się tę książkę. Tym razem nasza bohaterka musi zmierzyć się z tym co czuje a tym jakie uczucia musi udawać.



Moja ocena 4/5


czwartek, 3 kwietnia 2014

Był sobie chłopiec - Nick Hornby

Witajcie !!
Cieszy mnie ogromnie ta myśl,  że za oknem już bardziej pogoda wciela się w wiosnę niż miałaby powróci do temperatur zimowych !! W końcu można zacząć biega codziennie, więcej spacerować !! Jak dla mnie fantastyczny czas. Fantastyczny czas fantastycznym czasem, dla książki też znajdzie się odrobina chwili wolnej aby nadrobić to co miałam w planach bądź po prostu przeczytać coś dla relaksu, oderwania się od rzeczywistości. 
Dzisiaj przychodzę do Was z  recenzją krótkiej, aczkolwiek czasami rozciągającej się w czasie książki:

Nick Hornby, Był sobie chłopiec, Zysk i S-ka,Poznań 2002, s. 242



Był sobie chłopiec o imieniu Marcus, który miał dwanaście lat. Była również jego mama, Fiona, wychowująca go samotnie. I jak to już w życiu bywa przez przypadek znalazł się również Will. Wszystko zaczęło się od potrzeby. Will miał potrzebę bycia w przelotnym związku z rozwiedzioną matką. Uważał, że to związek po najmniejszej linii oporu. Według Willa takie kobiety dopadają wyrzuty sumienia i same postanawiają go zakończyć, co daje Willowi zero odpowiedzialności w kwestii zrywania i późniejszych konsekwencji z tego wynikających. 
Nasz pan niezobowiązujący postanawia poszukać takiej kobiety na spotkaniach dla samotnych rodziców. Wtedy dochodzi do przypadkowego spotkania Willa  z Marcusem.  Nasz mały bohater dostrzega w Willu mężczyznę, który jest rozwiązaniem wszystkich jego problemów z którymi spotyka się w szkole, gdzie jest nieakceptowany przez wszystkich znajomych.  Uważa, że Will wie lepiej jak się zachowywać i jak "wyglądać" by stać się jednym z uczniów, zniknąć w tumie i nie potrzebnie się wyróżniać. Życie Marcusa staje się po prostu bezpieczniejsze. Wiedziony negatywnymi doświadczeniami, widzący  matkę, która chciała popełnić samobójstwo styka się z problemem swojej egzystencji. 
Opowieść ta przypomina mi trochę taką małą zamianę ról. Will - wieczne dziecko poznaje Marcusa - doświadczonego młodzieniaszka, po to aby samemu w końcu dorosnąć i pookładać sobie życie według nowych priorytetów. To opowieść troszeczkę o przyjaźni, o celowości każdego ze spotkań. Dostrzegania w innych tego, co u nas kuleje, co próbujemy zmieni lecz pomimo starań nam nie wychodzi, bądź żyjemy jak dotychczas bo tak nam jest wygodnie, bo  się przyzwyczailiśmy.
Historia niby banalna, niby prosta, jednak trzyma przy swej fabule i nie pozwalana oderwanie się bez doczytania o efektach tych wszystkich spotkań.

Moja ocena 7/10