niedziela, 14 września 2014

"Wracajmy do domu" Lisa Scottoline

Witajcie !!!
Sumienność w prowadzeniu bloga u mnie zawodzi ... :/ No cóż, jedyne co mogę z tym zrobić to wziąć się w końcu w garść, zmobilizować i zacząć więcej czytać, więcej pisać oraz poruszyć moją głową w celu odnalezienia kreatywnych pomysłów na zagospodarowanie tych "czterech kątów" ;)
Ostatnimi czasy wiele się u mnie działo: dostałam pracę, musiałam na dniach przeprowadzić się z jednego miasta do drugiego i w tym drugim zaklimatyzować ( co łatwe nie jest bo miasto duże ;))
Dziś, w ten jeden z ostatnich niedzielnych powiewów lata przychodzę do Was z powieścią, którą doczytywałam jadąc tramwajem do pracy.

Lisa Scottoline, Wracajmy do domu,  Prószyński i S-ka, lipiec 2014, s. 512


Poruszająca historia matki, która jest gotowa poświęcić własną przyszłość dla dobra dzieci. Nowość w klubie KOBIETY TO CZYTAJĄ                                                                    Jill Farrow jest typową mamą z przedmieścia, która wreszcie pozbierała się po rozwodzie i układa sobie życie na nowo. Praca pediatry daje jej satysfakcję, a nastoletnia córka, Megan, wydaje się być szczęśliwa. Pewnej nocy w ich domu zjawia się była pasierbica Jill, Abby, i przynosi wieści o śmierci swojego ojca, utrzymując przy tym, że został zamordowany. Jill chce na własną rękę pomóc w odkryciu prawdy. Wkrótce okazuje się, że jej działania mogą doprowadzić do rozpadu nowej rodziny i zniszczyć dopiero co odzyskane szczęście.  Czy macierzyństwo kiedyś się kończy? Jakie są granice miłości w rodzinie? Czy istnieje pojęcie „byłego dziecka”?








Biorąc tę książkę z bibliotecznej półki zachwyciłam się okładką. Jest taka prosta, pastelowa i ma zagranicznego autora ;) Później cieszyłam się, że dostałam w bibliotece książkę z 2014 roku ( co czasami jest nie lada wyzwaniem ;))
W każdym razie, jak już wcześniej zostało napisane opowieść dotyczy  niejakiej Jill, będącą z tych intuicyjnych matek przeczuwających, że z ich dzieckiem dzieje się źle i w sposób nieustraszony dążącą do tego, aby stworzyć swoim potomstwom ognisko domowe. W tym przypadku sprawa dotyczy dwójki pasierbic Jill i jej byłego męża Willa. Rozstała się z nim, ponieważ toczył on życie, które nie koniecznie przypadło Jill do gustu.  Pewnego dnia dowiaduje się o jego śmierci. Abby, była pasierbica zakłada, że tata na 100 % został zamordowany, podając, jak czujny obserwator, masę sytuacji, rzeczy z życia Willa, które potwierdzałyby jej tezę. Jak to w książkach bywa, po tym stwierdzeniu Jill próbuje wyperswadować Abby ten pomysł.  Jak to w książkach również bywa, po pewnym czasie nasza główna bohaterka sama zaczyna w tę wersję wierzyć. I tu zaczyna się wszystko dziać. Dotąd ułożone życie Jill nabiera innego tempa. Nieustraszona Jill nie podda się dopóki nie dowie się prawdy i niczym agent CSI doprowadzi sprawę do końca ;)

Czytając "Wracajmy do domu" podziwiałam Jill za jej spryt, inteligencję a przede wszystkim za odwagę porzucenia swojego teraźniejszego życia na rzecz rozwiązania nierozwiązanych spraw z przeszłości.  Czytając jej poczynania dochodzę do wniosku, że podczas tych wszystkim przygód było w niej tyle pewności, że to co robi, to do czego dąży jest odpowiednie, że to czego próbuje znaleźć jest jej potrzebne. Nie jest to rzecz normalna porzucanie harmonii na ciągłą niepewność, niespodziewane sytuacje, które niekiedy są zagrożeniem dla życia. Jednak w Jill to wszystko było. Za to ją podziwiam, że dzięki temu wyzbyła się nienawiści do Willa, ale za wszelką cenę pragnęła dowiedzieć się jaka faktycznie była przyczyna jego śmierci.

Podsumowując to powieść pisana lekkim piórem. Dojeżdżając do przystanku zawsze z niecierpliwością czekałam kiedy znowu wejdę w świat tych bohaterów.  "Wracajmy do domu" jest na pewno przykładem tego, że kocha się za nic i pomimo tych niekomfortowych sytuacji które spotykają nas w życiu jesteśmy w stanie zrobić coś w imię czegoś wyższego, mianowicie miłości ! :)


Moja ocena 5/6

PS Zdecydowanie potrzebuję zmian, aby zdobyć w sobie motywację do bycia tutaj częściej ;)
Do następnego razu <3 
                                                                                                                                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz